Kultura, Polecamy

Brodski, Stachura, Wysocki, Czyżykiewicz

Jakiś czas temu narzekałem trochę na występ Mikromusic, za to dziś nie będę szczędził miłych słów. Powodem jest znakomity koncert najciekawszego barda w Polsce – Mirosława Czyżykiewicza. Towarzyszył mu kompozytor i gitarzysta Witold Cisło. Szkoda tylko, że w sobotni wieczór do Klubu A’props przyszło zaledwie 60 osób. Tym bardziej zaskakujące, że artyści uświetnili trzecią edycję dwudniowego konkursu „Morze o górach”.

Mirka Czyżykiewicza widziałem wielokrotnie i za każdym razem dał bardzo dobry koncert. I tym razem nie było inaczej, a może i jeszcze lepiej. To zasługa interpretacji twórczości Czyżykiewicza na dwie gitary akustyczne. Szczególnie, że ta druga spoczywała w rękach wirtuoza tego instrumentu – Witolda Cisło. Panowie nie posługiwali się akordami i wiedzieli po co ich instrumenty mają po sześć strun. Teraz piosenki mistrza poezji śpiewanej zabrzmiały pełniej, harmonijniej, ale wciąż delikatnie. Teksty m.in. Josifa Brodskiego, Edwarda Stachury czy Włodzimierza Wysockiego po prostu płynęły. Skoro wymieniłem ich nazwiska, to warto dodać, że Czyżykiewicz podzielił koncert na trzy części poświęcone każdemu z nich. Zaczął od swojego, jak podkreślił, ulubionego poety – Brodskiego. W tym boku usłyszeliśmy m.in. poruszającą „Piosenkę o Bośni”. Jeszcze bardziej znajomo zabrzmiały piosenki ze spektaklu Jerzego Satanowskiego „Biała lokomotywa”. Artysta wybrał np. „Do Boliwii droga prosta” czy „Dwa teatry” zagrane odrobinę inaczej. Niekoniecznie lepiej. Występ zakończył set z wierszami Wysockiego. Tym razem utwory pochodziły ze spektaklu „Konie narowiste” w reżyserii Jana Satanowskiego. Największe wrażenie zrobił właśnie tytułowy utwór. Nie mogło jednak zabraknąć tekstów autora koncertu. Czyżykiewicz zaśpiewał „Jeden szept”. Sięgnął również po twórczość literacką młodszych kolegów po fachu – Jacka Bończyka „A jeśli będzie tak” i Roberta Kasprzyckiego „Znów śniłaś się mi”. Po ponad godzinie wokalista oznajmił koniec spotkania z wałbrzyską publicznością. Oklaski i owacje na stojące szybko przekonały duet do pozostania na scenie. Panowie zaproponowali jeszcze trzy utwory. Wśród nich były wyczekiwane i pochodzące z najpopularniejszej płyty „Ave” – „Tańcz” i tytułowa piosenka . Radość mogła zakłócić jedynie wersja z elektronicznym bitem. Trochę słabsza niż pierwowzór. To może sprowokowało nas do „walki” o jeszcze jeden bis. Mirek Czyżykiewicz  wybrał „Pieśń na powitanie”. Podsumowując, to było – bez wątpienia – prawdziwe artystyczne wydarzenie. Czyżykiewicz wciąż posiada hipnotyzującą charyzmę. W jego ustach każdy tekst staje się ważny, mam wrażenie, że gdyby zaśpiewał zawartość książki telefonicznej, to i tak byłoby to przejmujące. W jego autorskiej, literackiej twórczości i w cytowanych wierszach innych poetów jest zdecydowanie więcej ducha, refleksji i ludzkiej głębi niż podczas kazania w czasie pasterki w Licheniu. Pozostaje mi pogratulować tym, którzy zdecydowali się wybrać na ten koncert, a przede wszystkim samym muzykom.

Piotr Bogdański

Fot. Piotr Bogdański

2 stycznia 2019

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

cheap prom dresses, cartier love bracelet replica uk, Christian Louboutin Replica, christian louboutin replica, hermes bracelet replica, cartier love bracelet replica cartier love bracelet replica