Aktualności, Polecamy

Jak pewna dziennikarka pomogła synowi księżnej Daisy

Zamieszkała w Londynie, autorka podwójnej biografii „Siostry – Daisy von Pless i Shelagh Westminster” Barbara Borkowy specjalnie dla Tygodnika Wałbrzyskiego wspomina nieznany epizod z życia zmarłej w ubiegłym tygodniu dziennikarski Clare Hollingworth, która oprócz tego, że obwieściła światu wybuch II wojny światowej, pomogła także wydostać się z Polski ukochanemu synowi księżnej Daisy, Aleksandrowi.

borkowy

W ubiegłym tygodniu, a dokładnie 11 stycznia 2017 r., wszystkie gazety angielskie pisały o śmierci 105-letniej Clare Hollingworth, wybitnej dziennikarki i korespondentki wojennej poprzedniego stulecia. Wszystkie przyznały jej zasługę powiadomienia Wielkiej Brytanii o napadzie Niemiec na Polskę na dwa dni zanim ten napad nastąpił 1 września 1939 r.

Była to pierwsza sensacyjna bomba, jaką ta młoda wówczas, świeżo przyjęta do pracy reporterka dostarczyła swojemu pracodawcy, dziennikowi „The Daily Telegraph”. Następne przysyłała z Rumunii (ogarniętej chaosem po abdykacji króla Carola), z Egiptu (skąd generał Montgomery wyrzucił ją za niesubordynację) i z Algieru (gdzie zdobyła sobie sympatię generała Eisenhowera, bo nie oczekiwała od niego specjalnego traktowania jako kobieta).

Po wojnie pracowała jako korespondentka wydarzeń na Bliskim Wschodzie, pokrywając, między innymi, przebieg wojny cywilnej w Algierze i donosząc o ucieczce Kima Philby z Bejrutu do Moskwy, czym udowodniła, że był on trzecim (po Burgessie i Macleanie) członkiem sowieckiej siatki szpiegowskiej z Cambridge.

Kolejne konflikty światowe, wojna w Wietnamie i rewolucja w Chinach, przeniosły ją jeszcze dalej na wschód, gdzie później osiadła na wiele lat w Hong Kongu. Kiedy w 1990 r. wybuchła I wojna w Zatoce Perskiej, miała nadzieję na powrót na Bliski Wschód. Nikt jednak nie odważył się wysłać 79-letniej staruszki na front.

Odwaga, wytrwałość i determinacja pomogły tej malutkiej kobiecie (miała tylko 150 m wzrostu) w niesłychanie bogatym, ale i niejednokrotnie niebezpiecznym, życiu zawodowym. Te cechy jej charakteru ujawniły się już wcześniej, zanim pod koniec sierpnia 1939 r. wskoczyła do wypożyczonego od konsula brytyjskiego auta, przejechała granicę Niemiec i pomimo silnej ochrony zerknęła przez zaciemnione ogrodzenie na dziesięć dywizji i zmasowane tanki niemieckie czekające na rozkaz przekroczenia granicy. W dodatku, te cechy jej charakteru ujawniły się światu po raz pierwszy nie gdzie indziej, ale w Polsce, a ściślej w Katowicach. Tu bowiem, w marcu 1939 r., młodziutka Clare zgłosiła się jako woluntariuszka do pracy z Brytyjskim Komitetem dla Uciekinierów z Czechosłowacji (BCRC – British Committee for Refuges from Chechoslovakia).

Jej pierwszym zadaniem był nadzór nad 451 uciekinierami oczekującymi wyjazdu statkiem z Gdyni oraz wyposażenie ich w odpowiednie dokumenty, bilety i fundusze. Okazała się tak świetną organizatorką, że BCRC ustanowiło ją swoją oficjalną reprezentantką w Polsce, współpracującą ściśle w sprawie wiz angielskich z brytyjskimi konsulami w Warszawie i Katowicach. Zachowane spisy osób, które zarejestrowały się z BCRC wskazują, że było ich ponad 13 000. Wśród nich znalazła się rodzina Madleny Korbel, która po przesiedleniu się do Stanów Zjednoczonych zmieniła nazwisko na Madeleine Albright, stając się po latach amerykańską minister spraw zagranicznych.

W swojej autobiografii „The Front Line”, Clare Hollingworth opisuje jak pomogła również synowi księcia pszczyńskiego Jana Henryka XV von Hochberg. Jako badaczka historii rodziny Hochbergów, muszę uściślić, że osobą do której po wielu latach błędnie referowała jako „księcia Hansa Heinricha XVII von Hochberg” był nie jego starszy syn Hans (zwany „Hanselem”), ale młodszy Alexander (zwany „Lexelem”). Zjawił się on tuż przed wojną w konsulacie w Warszawie z prośbą o wizę brytyjską. Konsul Generalny, John Anthony Thwaites, odmówił mu, mając polecenie przełożonych, że tylko Polacy zaaprobowani przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Londynie mogą otrzymać wizę. W odpowiedzi usłyszał: „Jaka szkoda, bo ja urodziłem się na placu Berkeley [w Londynie], a Król i Królowa byli moimi rodzicami chrzestnymi”. „W takim razie” – stwierdził Thwaites – „nie mogąc Panu wydać wizy, przyznam Panu paszport brytyjski po zobaczeniu pańskiego świadectwa urodzin”. Z pomocą Clare, świadectwo to zostało przetelegrafowane z Anglii do konsulatu w Katowicach. Lexel je stamtąd odebrał i w ostatniej możliwej chwili, kiedy Warszawa była już bombardowana, opuścił stolicę z nowym paszportem w kieszeni, który niezmiernie pomógł mu w jego wojennej tułaczce.

Barbara Borkowy

Fot. użyczone (archiwum prywatne autorki)

18 stycznia 2017

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

cheap prom dresses, cartier love bracelet replica uk, Christian Louboutin Replica, christian louboutin replica, hermes bracelet replica, cartier love bracelet replica cartier love bracelet replica