Kultura

Joanna Bator o książce i swoim mieście

 

 

O swojej nowo wydanej książce „Ciemno, prawie noc” opowiadała w Galerii pod Atlantami, na spotkaniu z czytelnikami, Joanna Bator. Autorka jest pisarką pochodzącą z Wałbrzycha. Z wykształcenia kulturoznawczyni i filozofka. Ma na swoim koncie już pięć książek: „Piaskowa Góra” – która ma już swoje tłumaczenia na: niemiecki, węgierski, hebrajski, „Japoński wachlarz”, Gdynia”, „Chmurdalia”. Na spotkanie z pisarką 12 listopada zapraszał Klub Miłośników Książki.

 

 

 

 

Zgadza się z maksymą, że w dużych miastach więcej się widzi, a w małych więcej się słyszy?

Joanna Bator: – Ja tak naprawdę nigdy z małego miasta nie wyjechałam. Okazuje się, że więcej widzę i słyszę w mniejszym mieście, czyli w Wałbrzychu, który…. wołał mnie do mojej trzeciej powieści. W dużym mieście, jakim jest Warszawa i gdzie teraz żyję, żadnej powieści do tej pory nie potrafiłam zaczepić. To właśnie tu w małym mieście – są moje oczy i uszy!

To dlatego wszystkie pani poprzednie książki dotykają w jakiś sposób Wałbrzycha, są tematycznie osadzone w tym mieście? Czy zamierza pani to kontynuować, czy jest to kierunek, który sobie pani obrała?

– Ja nie wybieram tego miejsca. To ono mnie wybiera, jeśli chodzi o miejsce akacji. Przy trzeciej powieści „Ciemno, prawie noc” długo upewniałam się w myślach, czy to na pewno chodzi znowu o Wałbrzych. I tak było. Powieść zaczęła się od słów: Ciemno, prawie noc… Potem zobaczyłam moją główną bohaterkę Alicję, która jedzie pociągiem. Wszystko wskazywało, że ten pociąg jedzie do Wałbrzycha. Na dziś wydaje mi się, że następna powieść będzie działa się w innym miejscu. Ale nie mogę tego obiecać!

Ostatnia powieść powstawała na krańcu świata, w Japonii. Czy to już zasada, że pisze pani o nas z daleka?

– Wydaje mi się, że to w moim wypadku jest już reguła, że piszę w sposób – mam nadzieję przekonujący – o miejscach, w których aktualnie nie mieszkam. Swoją książkę „Japoński wachlarz” w zasadzie w całości napisałam w Warszawie. Natomiast „Ciemno, prawie noc” w 90 procentach powstało jednak w Japonii, w Tokio, gdzie żyłam w rodzaju pewnej izolacji, tak to ujmę. Byłam od tego mojego Wałbrzycha bardzo daleko. Żyłam w kręgu innego języka, a jednocześnie przez tę izolację pewne rzeczy widziałam i czułam wyraźniej!

Co pani czuje, gdy usłyszy „Wałbrzych”, jaka myśl przychodzi pierwsza…

– Opowieść! Wałbrzych jest dla mnie miastem opowieści. Nie jestem jedyną autorką osadzającą swoje postaci w tym mieście. Przede mną robili to inni: np. Olga Tokarczuk… Ale też chodzi mi o historię tego miasta. Dla mnie pewna świadomość tego, że to miasto jest pełne podziemnych korytarzy i tak jest nasączone historią i skomplikowaniem kulturowym, że jest to miasto w którym na działkach może zapaść się drzewo – jest szalenie inspirująca. Wałbrzych jest też jedynym miejscem, o którym mogłabym powiedzieć, że nigdzie indziej nie żyłam tak długo i tak ciągle. Mieszkając tu byłam przecież dzieckiem i nie miałam na to wpływu. Jednak do żadnego miasta nie wracam z tak silnie nacechowanym upodobaniem, jak do Wałbrzycha. Chcę jednak, aby czytelnicy wiedzieli, że opisując Wałbrzych, wracam do miasta mojego dzieciństwa i miasta mojej wyobraźni, a to nie to samo! I nie należy niczego odczytywać z moich powieści dosłownie.

Czy pisarstwo to już pani zawód?

– Kiedy pisałam „Piaskową Górę”, byłam wykładowczynią akademicką. Miałam inny zawód. Po „Piaskowej Górze”- okazało się, że tych dwóch zawodów pogodzić się nie da. W związku z tym zrezygnowałam z pracy na uniwersytecie. Stałam się osobą, której zawodem jest pisanie powieści!

Wróćmy jeszcze do Wałbrzycha z pani dzieciństwa, które to były szkoły, które miejsca ulubione?

– Najpierw chodziłam do „15” na Piaskowej Górze, potem do „13”, chyba już od piątej klasy, dokładnie nie pamiętam. Jestem absolwentką I Liceum. A miejsca to oczywiście Książ i zamek, którego przedwojenna właścicielka jest postacią tak magiczną!

Skąd się wziął ten pomysł, żeby zostać pisarką? Czy to był pomysł na życie, czy to los jakoś zadecydował?

– To nie był pomysł na życie. Po prostu przyszedł do mnie pomysł na ksiązkę i nie mogłam jej nie napisać! To jest taka wszechogarniająca siła, że musi pani usiąść za biurkiem i zacząć piać, bo ma pani głowę pełną historii. To jest tak – jakby się miało w głowie jakąś bujną roślinę, która puszcza pnącza i liście. I wtedy każda jej gałąź jest tą nową opowieścią. Bardzo długo nie wiedziałam, jaki zawód będę spełniać w życiu. W związku z tym poszłam na studia. Skończyłam kulturoznawstwo, później były jeszcze studia doktoranckie, byłam w PAN, wykładałam. Doktorat robiłam z filozofii. A potem wyjechałam do Japonii, napisałam „Piaskową Gorę i… wszystko się zmieniło!

Czy pani kiedyś malowała? Pani postacie są takie malarskie…

– Tak, trochę malowałam. Ale nie mam do tego wielkiego talentu. Drobne akwarele, to wszystko. Głównym instrumentem, którym się posługuję jest słowo… zdecydowanie słowo! I tak pozostanie… Przychodzi przecież w życiu każdego z nas taki moment, że się wie, co się będzie robiło…

Dlaczego ostatnia powieść jest tak mroczna, opisuje tyle dziejącego się zła?

– Nagle poczułam zło całego świata. To dla mnie jest ogromna zmiana światopoglądowa… Kiedyś myślałam, że jeśli się postaramy jako ludzkość, to uda się to wyprostować, ale tak nie jest. I to już zmieniło moją postawę. Po drugie, jestem w jury międzynarodowej nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego: czytam wtedy i po kilkadziesiąt książek, reportaży, z których ogromna większość dotyczy najstraszniejszych rzeczy, jakie ludzie robią ludziom. Więc nagle zdałam sobie sprawę, że już tylko za mojego życia zdarzyły się co najmniej trzy ludobójstwa na świecie. I zrobili to jacyś zwykli ludzie, a nie jakieś diabły, które wyskoczyły ze szczelin tylko… ludzie. Często ich sąsiedzi… Po trzecie, przez te reportaże zobaczyłam ogrom zła niewyobrażalnego, czyli tego, co matka może zrobić swojemu dziecku i jego ojciec. To nie do pojęcia. Kilka lat temu nawet nie pozwoziłabym sobie na to, żeby w to uwierzyć! I to jest rola pisarzy, żeby nad tym się zamyślić. Pokazać, co się z nami dzieje! Zło jest takie drobne, wydawałoby się, malutkie, które toczy się np. w internecie, większości nie przeszkadza. Zło mnie przytłacza. Jest go tak wiele… i nie można tego przemilczeć…

Plany na przyszłość?

– Wzięłam głęboki oddech po napisaniu ostatniej książki. Mam już nawet pomysł na nową, ale nie zdradzę ani tytułu ani miejsca, w którym zostanie osadzona.

 

fot. Ryszard Wyszyński

23 listopada 2012

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

cheap prom dresses, cartier love bracelet replica uk, Christian Louboutin Replica, christian louboutin replica, hermes bracelet replica, cartier love bracelet replica cartier love bracelet replica