Już od najmłodszych lat wiedziała, że będzie tańczyć i urodzi trójkę dzieci. Co trzy dni w jej życiu następuje przełom. Krystyna Mazurówna – wulkan energii, optymizmu i humoru – promowała w WOK-u na Piaskowej Górze swoją nową książkę „Nasi za granicą”.
Gospodarze wieczoru – Mariola Kowalska i Zbigniew Polak z Biblioteki pod Atlantami – zaczęli rozmowę od pytań o pasję pani Krystyny, czyli taniec. Okazało się, że w wieku trzech lat mała Krysia podpisała za namową siostry zobowiązanie, że poświęci życie dla tańca. – Siostra mówi do mnie: „Pamiętaj, tylko taniec! Żadnych mężów, żadnych dzieci! Pomyślałam, że nie muszę mieć mężów, bo nie wiem, do czego to służy. Potem miałam kilku mężów, ale dalej nie wiem, do czego to służy tak naprawdę – wyznaje Krystyna Mazurówna, tancerka i choreografka. Jednak z dzieci nie chciała zrezygnować, zwłaszcza że pani w przedszkolu opowiadała piękną historię o Kacprze, Melchiorze i Baltazarze, więc przyszła tancerka postanowiła, że będzie je mieć. – Siostra się pyta, czy urodzą się we Lwowie. Powiedziałam, że nie. Kacper urodzi się w Warszawie, Baltazar w Paryżu, a Melchior w Nowym Jorku – wylicza. Prawie wszystko się sprawdziło – dwaj pierwsi synowie dostali takie imiona, jak wymarzyła sobie bohaterka i urodzili się w tych miastach, o których była mowa. – Kiedy kilka lat potem miał być Melchior, to natura spłatała mi figla, ale przyjemnego i urodziła się dziewczynka. Ale obchodzi imieniny na Melchiora – śmieje się.
Więcej w najnowszym wydaniu Tygodnika Wałbrzyskiego.
Alicja Śliwa
Fot. Alicja Śliwa
Dodaj komentarz