Więcej takich spotkań i emocji, więcej takich wygranych i więcej takiego zaangażowania koszykarzy z Wałbrzycha. Górnik Trans.eu wygrał pierwszoligowe derby z FutureNet Śląskiem Wrocław. Biało-niebiescy zwyciężyli głównie dzięki heroicznej postawie w obronie. Zatrzymali rywali, najskuteczniejszą drużynę ligi, na poziomie 72 pkt.
W pierwszej połowie przyjezdni zagrali na fatalnej skuteczności rzutów z gry, mając w tym elemencie ledwie 26 proc. Goście seryjnie pudłowali nie tylko zza łuku, ale także spod kosza. Duża w tym zasługa agresywnej defensywy Górników. Potyczka rozpoczęła się tymczasem od prowadzenia podopiecznych Marcina Radomskiego 5:0, którzy od pierwszego gwizdka przejęli inicjatywę. Pod koszami dwoił się i troił Piotr Niedźwiedzki, więcej niż zwykle grał Krzysztof Spała, który pod nieobecność Rafała Glapińskiego, głównie odpowiadał za rozegranie. Nasz kapitan sam się wykluczył z derbowej potyczki, dostając w Pruszkowie trzecie w sezonie przewinienie techniczne, co automatycznie skutkowało zawieszeniem w jednym meczu. Przyjezdni utrzymywali się w grze dzięki trafianym rzutom wolny, a pierwsze punkty z gry Śląsk zdobył dopiero w 8 min meczu po trójce Aleksandra Leńczuka. Miejscowi na początku drugiej ćwiartki odskoczyli nawet na 7 oczek (22:15), ale wtedy stanęli w ofensywie. Wykorzystali to rywale, którzy w 14 min po celnym rzucie Szymona Tomczaka po raz pierwszy w meczu wyszli na prowadzenie 22:23. Po chwili gdy zza linii 6,75 m trafił najskuteczniejszy u gości Norbert Kulon (17 pkt), kibice mogli obawiać się, że wrocławianie zaczną się rozpędzać. Rywali na szczęście szybko ostudziły dwie ważne trójki Bartłomieja Ratajczaka i dobre akcje Huberta Kruszczyńskiego. Wałbrzyszanie odzyskali prowadzenie (29:26) i niewielką przewagę utrzymali do końca drugiej kwarty.
Po zmianie stron, niesieni ogłuszającym dopingiem gospodarze, jeszcze podkręcili tempo i zbudowali dwucyfrową przewagę, która w pewnym momencie osiągnęła najwyższy pułap w mecz – 12 pkt (48:36). Górnicy umiejętnie dzielili się piłką. W całym spotkaniu zaliczyli 16 asyst, minimalnie wygrali też walkę na tablicach. A przede wszystkim atletycznie „bili się” w defensywie. Goście mieli kłopoty za znajdywaniem otwartych pozycji do rzutów, a gdy już się nadarzała okazja, często pudłowali. Po trzech częściach mieliśmy wynik 59:49. Czwarta kwarta nie była niestety najlepsza w wykonaniu zmęczonych graczy Górnika Trans.eu. Choć jeszcze na początku tej części gry było 61:49, to już po kilku minutach mieliśmy remis 63:63. Wrocławianie rozrzucali się zza linii 6,75 m w krótkim czasie trafiając trzy ważne trójki. W odpowiedzi biało-niebiescy próbowali grać długie akcje, ale nie zawsze były one skuteczne. Mogły irytować niecelne rzuty spod obręczy Grzegorza Małeckiego, ale koszykarze trenera Radomskiego ani na chwilę w tej kwarcie nie oddali prowadzenia przeciwnikom. Gra punkt za punkt trwała do ostatnich sekund. Tę walkę nerwów lepiej wytrzymali gospodarze, którzy na 9 sek. przed końcowa syreną mogli rozstrzygnąć losy pojedynku. Przy stanie 75:72 dwóch ważnych rzutów wolnych nie trafił jednak Kruszczyński i piłkę spod kosza wyprowadzali gracze Śląska. Najpierw z dystansu nie trafił Jakub Musiał, a zbiórka w ofensywie Mateusza Jarmakowicza niewiele już dała. Górnik Trans.eu, prowadząc niemal przez całe spotkanie, zasłużenie zwyciężył.
I na koniec dwa słowa o kibicach, którzy szczelnie wypełnili halę w Aqua-Zdroju, a pojawiło ich się na meczu ok. 2000. Pamiętającym spotkania dawnego Górnika w hali OSiR-u, czy jeszcze wcześniej w obiekcie przy Pl. Teatralnym, przypomniała się tamta gorąca atmosfera. Fani po raz kolejny stali się szóstym zawodnikiem zespołu, pomagając dopingiem w każdej sekundzie starcia. To dzięki nim podopieczni Marcina Radomskiego wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności i zasłużenie pokonali lidera rozgrywek.
Górnik Trans.eu Wałbrzych – FutureNet Śląsk Wrocław 75:72 (18:12, 16:18, 25:19, 16:23)
Górnik Trans.eu: Niedźwiedzki 20, Ratajczak 15, Der 11, Kruszczyński 9, Małecki 7, Wróbel 6, Spała 5, Durski 2, Krzywdziński 0.
Fot. (ben)
Dodaj komentarz