Kultura

Wałbrzyski teatr zawiózł wojnę do Moskwy

Spektakl „Niech żyje wojna” w reżyserii Moniki Strzępki pokazał wałbrzyski zespół w Centrum Meyerholda w Moskwie.

 

Wyjazd naszego teatru do Moskwy mógł się odbyć dzięki wsparciu finansowemu Instytutu Adama Mickiewicza oraz Marszałka Województwa Dolnośląskiego.

Zostaliśmy zaproszeni, wśród kilku polskich teatrów, na VI Meyerholdzkie Spotkania Teatralne, przed nami była Łódź, po nas Gardzienice. Spektakl był tłumaczony do ucha, każdy widz miał słuchawki. Dzięki genialnemu tłumaczeniu tekstu Natalii Nikolskiej dźwięk docierał do widza z sekundowym opóźnieniem – relacjonuje dyrektor teatru, Danutra Marosz. – Widzów mieliśmy na każdym z dwu spektakli po 150, u nas gramy „Wojnę” dla stu osób. Było to pewnym utrudnieniem, bo spektakl obliczony jest na bliski kontakt z widzem. Czuliśmy jednak bardzo żywy odbiór – mówi pani dyrektor.

Po pierwszym przedstawieniu odbyło się spotkanie z publicznością i debata, na której pozostało 30-40 osób.

Bardzo długo rozpytywali nas o powstawanie spektaklu, o konteksty historyczne – mówi Danuta Marosz.

Okazało się, że młode pokolenie Rosjan podobnie jak Polaków nie bardzo przykłada wagę do zaszłości historycznych.

W kuluarowych rozmowach podkreślali swobodę formułowania myśli o stereotypach, o trendach, o polityce. Oni jeszcze zgadzają się, by oficjalnie wyznaczać jedną formę czczenia historii, chociaż wiedzą, że są inne punkty widzenia. Uważają, że kropla drąży kamień – podsumowuje Marosz.

Tekst sztuki przełożony był na współczesny język rosyjski, nie literacki. Rosyjscy widzowie otrzymali także program w swoim języku uzupełniony o tło historyczne i sposób jego rozumienia.

Zespół wałbrzyskiego teatru spotkał się z zainteresowaniem mediów, odbyło się spotkanie z krytykami teatralnymi.

To dynamiczny i dobry wyjazd – podsumowuje Danuta Marosz.

Bardzo się cieszyłem że wyjeżdżam do Rosji, jako że trzeci raz tam leciałem. Pierwszy raz z Towarzystwem Przyjaźni Polsko – Radzieckiej w latach 70. podczas wyjazdu organizowanego przez panią Walę. Obejrzałem wtedy zabytki, Plac Czerwony, mumię Lenina… Od lat licealnych byłem zafascynowany Rosją – mówi nestor naszych aktorów, Adam Wolańczyk, odtwórca roli Szarika w „Niech żyje wojna”.

W latach 70. poznałem Innokientija Smoktunowskiego, wybitnego rosyjskiego aktora polskiego pochodzenia, kiedy w Teatrze Polskim we Wrocławiu grał w „Czajce” Czechowa. Pierwsza jego rola teatralna to „Idiota” w moskiewskim teatrze, potem zagrał Hamleta w czarno – białym filmie, rola ceniona przez szekspirologów. Rozmawialiśmy w gabinecie dyrektora, wieczorem spotkaliśmy się w szerszym towarzystwie w Związkach Twórczych. Tam robiłem ludziom zdjęcia z aktorem, które potem otrzymali ode mnie. W „Czajce” główną rolę grała Anastazja Wertyńska, córka Wertyńskiego, słynnego śpiewaka – odtwórcy romansów rosyjskich – wspomina pan Adam przy okazji rozmowy o występach gościnnych Teatru Dramatycznego w Moskwie.

Nasz zespół wystąpił w Meyerhold Theatre Centre dwukrotnie.

Po każdym spektaklu wchodziliśmy cztery razy na scenę do ukłonów – relacjonuje Adam Wolańczyk, który otrzymał kwiaty od dyrektor Teatru Polskiego w Moskwie. •

 

Fot. użyczone/Adam Wolańczyk

 

16 grudnia 2011

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

cheap prom dresses, cartier love bracelet replica uk, Christian Louboutin Replica, christian louboutin replica, hermes bracelet replica, cartier love bracelet replica cartier love bracelet replica