Camilla Lackberg – z wykształcenia ekonomistka – odniosła ogromny sukces dzięki serii kryminałów dziejących się w Fjallbace, małej i uroczej osadzie rybackiej, gdzie jednak dochodzi do przerażających zbrodni. Tam zagadki rozwiązują pisarka Erika Falck i policjant Patrik Hedstrom. „Zamieć śnieżna i woń migdałów” jest odpryskiem sagi, łączy ją z nią postać młodego policjanta Martina Mohlina.
Martin jedzie na wyspę Valon, by poznać rodzinę narzeczonej. Jednak podczas przedświątecznej kolacji dochodzi do tragedii. Po rodzinnej kłótni senior rodu pada martwy i nie jest to śmierć z przyczyn naturalnych. Martin musi sam poradzić sobie ze znalezieniem mordercy.
„Zmierzch…” jest nowelką (raptem 143 strony) w porównaniu z innymi książkami Lackberg. Różni się niestety także na niekorzyść swoim poziomem. Na początku jednak wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Pisarka akcję powieści zmieściła w dwóch dniach. Ograniczyła również przestrzeń. Wysepka z powodu zamieci jest odcięta od reszty cywilizowanego świata. Nie ma także żadnego kontaktu z nim, bo burza pozrywała linie telefoniczne, a komórki straciły swój zasięg. Liczba podejrzanych jest ograniczona do ośmiu członków rodziny Liljecrona, z których każdy miał powód, by zabić Rubena, posiadającego olbrzymią fortunę i straszącego wydziedziczeniem. Czyli morderca musi być wśród nich. Lackberg wzorowała się na mistrzach kryminału – Agacie Christie i Arturze Conan Doyle’u (sam senior rodziny uwielbiał książki o Sherlocku). Tak klasycznie zawiązana intryga w tym przypadku niezupełnie się sprawdziła. Śledztwo schodzi na dalszy plan. Żółtodziób Martin wzdycha, że nie ma z nim Patrika Hedstroma. Na wierzch zaś wychodzą tzw. trupy z szafy, ale jakoś wszystko odbywa się mechanicznie i sztampowo. Rozwiązanie samej zagadki też nie satysfakcjonuje. Tytuł obiecywał więcej. Zwłaszcza latem.
Camilla Lackberg, Zamieć śnieżna i woń migdałów, Czarna Owca 2012
Ocena 6/10
Dodaj komentarz