Czy zespół, który zazwyczaj po kilku występach otrzymywał wymówienie, a jego liderowi psychiatra w celach terapeutycznych zaserwował serię elektrowstrząsów mógł stać się jednym z najważniejszych w historii rocka?
Nazwa grupy została zaczerpnięta z tytułu pornograficznej powieści Michaela Leigha. Tematyka utworów Reeda dotyczy ciemnej strony życia. Jego teksty mówią o narkomanii („Heroin”, „I’m Waiting For The Man”) czy perwersyjnym seksie („Venus In Furs” zainspirowana twórczością Leopolda von Sacher-Masoch). Z kolei w „All Tomorrows’ Parties” i „Sunday Morning” Reed opisywał imprezowiczów, którzy wracają nad ranem i napotykają porządnych obywateli, spieszących się na msze. „Femme Fatale” nawiązuje do postaci kolejnej muzy Warhola – Edie Sedgwick – która nie radziła sobie z życiem i uciekała w narkotyki.
Trudnym lirykom towarzyszyła równie niewygodna muzyka. Przestrojone gitary i altówka. Dźwięk szurania krzesłami i tłuczenia naczyń („European Son”). Trochę nawiązań do folku i na całego do psychodelii. Do tego interpretacja zimnej blond piękności Nico, która niskim i trochę martwym głosem czarowała w trzech utworach. Wszystko to sprawiło, że zespołowi ciężko było znaleźć wydawcę. W końcu się udało i tak „wraz z ukazaniem się pierwszej płyty The Velvet Underground muzyka rockowa utraciła niewinność” – jak pisał jeden z krytyków.
The Velvet Underground, The Velvet Underground
Ocena 9/10
Dodaj komentarz