Kultura

Jeździec znikąd, twórca bez głowy

 

Wydarzeniem kinowym w ubiegłym tygodniu z pewnością był „Jeździec znikąd” Gore’a Verbinskiego. Wybór okazał się chybiony.

 

Ostatnia scena disney’owskiej produkcji „Jeździec znikąd” to dwóch jeźdźców pędzących bez celu po bezkresnej prerii. To ujęcie może być niczym metafora szaleństwa twórców tego dzieła. Duet Jerry Bruckheimer i Gore Verbinski znany z „Piratów z Karaibów” pognał jak ci kowboje zupełnie na oślep, bez celu i nie wiadomo dla kogo. Oczywiście mamy do czynienia z filmem, który z założenia ma nieść rozrywkę i tylko tego oczekiwałem od takich specjalistów. Niestety, nic z tego. „Jeździec” to zbiór przekombinowanych scen akcji, infantylno-drewnianych dialogów i fabuły skleconej a la mały Jasio. Myślałem, że wybierając spośród takich tytułów jak: „Wielkie wesele”, „Iluzja” czy „Gorący towar” dokonałem wyboru najmniejszego zła. Po dwóch i półgodzinie męki z pseudowesternem jednak straciłem takie przekonanie.

Reklamówka z banalnym zdjęciem informuje, że „Jeździec” to widowiskowy, trzymający w napięciu, kipiący akcją i humorem film przygodowy. Jedynie w kwestii humoru, powiedzmy, można by się zgodzić. To zasługa wyłącznie postaci odjechanego Indianina Tonto, granego przez Johnnego Deppa. W obsadzie aktorskiej to jedyny jasny punkt. Jego gesty i mimika to interesująca gra z widzem. Ach, bym zapomniał, jest jeszcze porażające bandyckie oblicze Butcha Cavendisha (William Fichtner).

Film Gore’a Verbinskiego opowiada historię szorstkiej przyjaźni czerwonoskórego wojownika z twarzą pomalowaną na biało i stróża prawa w masce. Bohaterowie ścigają grupę rzezimieszków, pracujących dla skorumpowanej dyrekcji kolei żelaznej. Połączenie dwóch tak różnych charakterów, pochodzących z innych kultur, choć nie jest czymś nowym, mogło być ciekawe. Pójście w stronę farsy i płytkiej zabawy zabiło jednak pomysł. Tak więc zamiast wciągającej fabuły, tajemnicy, prawdziwej przygody musimy oglądać kaskady głupoty, która swoje katharsis znajduje w finałowej scenie – tylko wziąć i wyjść. Albo jeszcze lepiej – ominąć „Jeźdźca znikąd” szerokim łukiem.

Ocena: 1/10

|Piotr Bogdański

 

 

FOT. UZYCZONE

Jedyny plus filmu to zasługa postaci odjechanego Indianina Tonto, granego przez Johnnego Deppa

12 sierpnia 2013

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

cheap prom dresses, cartier love bracelet replica uk, Christian Louboutin Replica, christian louboutin replica, hermes bracelet replica, cartier love bracelet replica cartier love bracelet replica