Aktualności

Książ – miejsce dziecięcych przygód

– Z dużą uwagą przeczytałem w Tygodniku Wałbrzyskim artykuł o tym, jak fontanna z Tarasu Kasztanowego w Książu została skradziona i zniszczona przez złodziei złomu. Byłem na zamku, kiedy złodzieje bez żadnych skrupułów łupili przepiękne metalowe ozdoby fontanny z Tarasu Kasztanowego – mówi Lucjan Rogowski z Wałbrzycha, dzisiaj emerytowany górnik. – W którym to było roku trudno mi teraz powiedzieć, koniec lat 40, początek 50.

 

Lucjan Rogowski to rocznik 1941.

Tuż zakończeniu II wojny światowej rodzice szukali miejsca dla rodziny, najpierw w Warszawie. Oczami małego chłopca pamiętam obraz jej totalnego zniszczenia – wspomina. – Morze ruin, a pośród nich biegnące tory tramwajowe, taka stolica utkwiła mi w pamięci. W Warszawie było straszliwie ciężko. Stąd wyjazd ojca w 1946 r. do Wałbrzycha. Rok później z mamą i bratem dołączyliśmy do taty, który bardzo tęsknił za nami. Zamieszkaliśmy w Śródmieściu, niedaleko dzisiejszego Teatru Dramatycznego -opowiada dalej. – Wałbrzych był bardzo ładnym, czystym i ciekawym miastem. My, chłopcy z tamtych powojennych lat, byliśmy bardzo samodzielni, nie jak obecne pokolenie 9- 13 latków. Biegaliśmy z kolegami po tunelach, wykopach, opuszczonych miejscach, zaglądaliśmy do każdej dziury… Wszystko nas interesowało. Mieliśmy swoje ulubione miejsca. Uwielbiałem czytać książki, szczególnie te przygodowe. Zamek Książ, w którym po raz pierwszy byłem na wycieczce z rodzicami, rozbudzał moją wyobraźnię. Później z kolegami jechaliśmy tramwajem do ostatniego przystanku na Szczawienko, a stamtąd pieszo na zamek. Było to nasze ulubione i wymarzone miejsce wszystkich wakacyjnych wycieczek. Miałem trzech kolegów, z którymi się praktycznie nie rozstałem. Nasi rodzice pozwalali nam czasem pozostać w Książu, nawet przez kilka dni. Braliśmy jedzenie i namiot, który rozbijaliśmy nad Pełcznicą. To było nasze obozowisko, z którego wyruszaliśmy szukać przygód w zamku i jego okolicach.

Z Lucjanem Rogowskim rozmawiamy w jego mieszkaniu. Gospodarz z dumą prezentuje obraz z zamkiem Książ.

Ja tę fontannę doskonale pamiętam, jako podrostek – opowiada dalej. – Budziła naszą chłopięcą wyobraźnię, miała piękne rzeźby. Jestem pewny, że widzieliśmy z okien zamku nawet to, jak ją – już połamaną – przerzucano za mury zamku. Byliśmy wtedy z kolegami w zamku na którymś z pięter, zajęci bieganiem po pustych salach i korytarzach. Zwrócił naszą uwagę ogromny hałas.

Zamek miał powybijane szyby i było słychać, co się działo na zewnątrz.

Widzieliśmy, jak szabrownicy przerzucają żelazo za mur – wspomina Lucjan Rogowski. – Pamiętam, że pobiegliśmy natychmiast powiedzieć o tym zdarzeniu starszemu panu, który mieszkał w pobliżu zamku. Znaliśmy go, bo to on pozwalał nam się bawić na terenie Książa. Opowiadał nam, że przed wojną był koniuszym. Potrafił nam całymi godzinami opowiadać o zamku, jego historii i jak to miejsce wyglądało przed wojną. To była przesympatyczna postać. Parę razy byliśmy zapraszani przez jego rodzinę na obiad, tak nas polubił (mowa o panu Edwardzie Wawrzyczku – dawnym zamkowym koniuszym, ojcu pani Doroty Stempowskiej wyj. red.). Nas, chłopaków, traktował tak poważnie, jak dorosłych. Dla nas najważniejsze było wówczas to, że za jego zgodą mogliśmy całym dniami przebywać w zamku Książ. Niestety, co dalej się działo z połamaną fontanną, jak go zawiadomiliśmy o tym co się stało – tego nie pamiętam. To była już sprawa dorosłych. Pewnie, jak to chłopcy, popędziliśmy gdzieś do swoich zajęć i zabaw.

W zamku pamiętam każde miejsce z tamtych lat – opowiada dalej Rogowski. W komnatach nie było już żadnych mebli.

To nie koniec przygód. Lucjan Rogowski opowiada nam dalej, że jako chłopak często z kolegami bawił się w dawnym tunelu pod zamkowym dziedzińcem. Wchodziło się do niego z zamkowych piwnic lub szybu na dziedzińcu przed zamkiem i można było pod ziemią dojść aż za zamkową bramę, a to kilkaset metrów, potem tunel nagle skręcał w lewo i się kończył.

Często tam jeździliśmy wagonikami po torach z obu stron tego tunelu, które popychaliśmy. Była tam też przekładnia, przy użyciu której zmieniało się kierunek jazdy. To wszystko potem zasypano, a szkoda, bo to było miejsce bardzo ciekawe – kończy rozmowę.

 

 

11 stycznia 2012

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

cheap prom dresses, cartier love bracelet replica uk, Christian Louboutin Replica, christian louboutin replica, hermes bracelet replica, cartier love bracelet replica cartier love bracelet replica