Aktualności

O czarnej wołdze w Wałbrzychu

W latach sześćdziesiątych XX wieku po Wałbrzychu przetoczyła się plotka o czarnej wołdze, która krążyła późnym wieczorem po mieście i wchłaniała bezpowrotnie do swego wnętrza samotne dzieciaki, zwłaszcza młode nastoletnie dziewczęta.

Niektórzy twierdzą, że opowieść o niej przybyła z Moskwy, z czasów Berii, który rzekomo miał upodobanie w porywaniu i mordowaniu młodych moskwianek. Jako szef KGB, prawa ręka Stalina, Beria był odpowiedzialny za zbrodnie stalinizmu, ale mało prawdopodobne jest, by wypuszczał się na takie rajdy, bo Stalin nie tolerował rozwiązłości seksualnej, a w czasach powszechnego donosicielstwa, nawet ktoś tak wysoko postawiony nie miałby szans na ukrycie swoich występków. Za to jako czarny charakter znakomicie nadawał się do roli mrocznego zabójcy dziewcząt.

W Wałbrzychu nastoletnie dziewczątka z dobrych domów autentycznie bały się tej legendarnej limuzyny socjalizmu. Na jej widok niejedna kryła się do bramy, a niewiele odważyło się wyjść z domu po zmroku. A jeśli już, to z duszą na ramieniu przemierzały krótkie zazwyczaj odcinki dzielące je od mieszkań koleżanek. Również strach przed trójkami klasowymi, wytworem socjalistycznej pedagogiki, powstrzymywał je przed wieczornymi eskapadami. Chłopców też, chociaż oni nie lękali się aut zarezerwowanych dla dygnitarzy. Często marzyli o nich przed snem.

Połowa lat sześćdziesiątych to strach przed wampirem. Była to obawa daleko bardziej realna, bowiem Górny Śląsk sparaliżowany był serią morderstw kobiet na tle seksualnym. Milicja Obywatelska stawała na głowie, aby ująć seryjnego mordercę. W końcu zatrzymano niejakiego Marchwickiego, który został osądzony i skazany. Od kilku lat toczy się dyskusja, czy to był prawdziwy wampir, czy tylko uspokajający społeczeństwo zabieg marketingowy. Fakt faktem, że zabójstwa ustały. Strach pozostał.

Listopadowy wieczór na Nowym Mieście, godzina osiemnasta, może troszkę później. Wracający z kina dwaj młodzi chłopcy spostrzegli w bramie przy ul. Ogińskiego trzy młode dziewczyny. Dwie z nich to Barbara i Hanna D., bliźniaczki niebywale trudne do rozróżnienia. Stały i rozmawiały. Temat był widać zabawny, bo co chwila wybuchały śmiechem. I ten śmiech nakłonił młodzianów do żartu. Rzucili się z góry biegiem z krzykiem – uwaga wampir! Efekt był piorunujący, dziewczęta zniknęły w bramie błyskawicznie, a oni ze śmiechem przebiegli obok. Śmiech uspokoił pannice, więc z gniewem krzyczały za nimi –idioci, kretyni i jeszcze inne mało pochlebne opinie.

Zresztą same nie były od swoich kolegów lepsze. Gdy w kinie Górnik pojawił się japoński horror pt. „Kobieta-wąż”, pierwsza ten film obejrzała Hania, po czym namówiła swoją koleżankę z klasy, dziś już nieżyjącą też Hankę, by wybrała się z nią na ten film. Miała w tym swój cel. Kiedy zasiadły w fotelach, gdy zgasło światło i cokolwiek nudna akcja zbliżała się do najbardziej dynamicznego momentu, te dwie młode damy chwyciły za szyję siedzących przed nimi młodzieńców. Efekt był piorunujący. Chłopcy zerwali się z foteli z niewyobrażalnym wrzaskiem, a ten jak fala uderzeniowa ogarnął całą widownię. Bileterki zapaliły światło i zdumione wpatrywały się w stojącą pomiędzy fotelami rozkrzyczaną widownię.

Lubimy straszyć i lubimy się bać, zwłaszcza bać bezpiecznie, dlatego wielkim powodzeniem cieszą się horrory, thrillery, całe kino grozy. Mamy naturę miłośników walk gladiatorów, które podniecają, gdy obserwuje się je z bezpiecznego dystansu.

Pierwotnie baliśmy się wejść do ciemnego pokoju, piwnica bez światła napawała przerażeniem. Oddalenie się od domu odczuwalne było jak podróż za ocean. Ale stopniowo oswajaliśmy własne lęki. Dzisiaj już nie przeraża nas czarna wołga, a młodsze pokolenie nie ma pojęcia, że taki automobil istnieje. Filmy, których strona techniczna, dzięki komputerowym animacjom, jest niemal dosłowna, pełne są scen grozy, które nie robią na nas wrażenia. Gdy komputerowe zobojętniają nie tylko dzieci na cierpienie i śmierć, bo przecież w grze ma się trzy życia albo dziesięć żyć. Zabita postać umiera, po czym wstaje, otrzepuje się i walczy na rzecz gracza dalej. W przypadku dzieci jest to szczególnie niebezpieczne, bo one nie odróżniają fikcji od rzeczywistości. I próbują w życiu zastosować drastyczne rozwiązania z gier. Dorośli grając po kilka godzin dziennie też zatracają przyczepność do rzeczywistości, nawet rozmawiać z niektórymi trudno.

Może dlatego zdobywamy się na bezinteresowne okrucieństwo wobec zwierząt. Wleczemy je do urwania łba za samochodem, podpalamy w kojcach, z których nie mają ucieczki, albo katujemy je siekierą czy pałką. Bo w tych czynach chcemy odnaleźć źródło prawdziwego lęku.

Kiedyś dorośli – rodzice, babcie, nauczyciele nawet – straszyli dzieci z rozmysłem, a to wiedźmami czy dziadami łapiącymi po zmroku dzieci do worków, a to Cyganami porywającymi dzieci do swoich taborów, a to przepadaniem bez śladu w niewyjaśnionych okolicznościach, kiedy wyruszy się samopas, a to że ręka uschnie, kiedy podniesie się ją na mamę, a to czerwonymi uszami i dymem z nosa, kiedy się kłamie, a to duchami o północy. Te strachy były jednym z instrumentów wychowawczym, stosowane z rozsądkiem dyscyplinowały dziecko z korzyścią dla niego. Weźmy bajki braci Grimm, skąd w nich tyle okrucieństwa? One też miały uczyć młodego czytelnika dyscypliny słuchania rodziców, przestrzegania zasad, trzymania się w pobliżu domu. Karność jest dobrą cechą u dzieci, dla nich samych przede wszystkim – bez niezdrowego przeginania ma się rozumieć. A te niegdysiejsze strachy rozbudzały tak pomocną w życiu wyobraźnię, wyobraźnię powstrzymującą przed zagrażającą życiu brawurą i wyobraźnię kreującą rzeczywistość wokół dziecka. I wyobraźnię pomagającą walczyć z lękiem.

– Ja bałem się niektórych filmów, „Ptaków” się bałem, filmu „To” o klaunie porywającym dzieci i Buki z Muminków. Gdy rozmawiam ze znajomymi, wielu do dzisiaj ma traumę z powodu Buki – zwierza mi Paweł Sip.

No, ale ta Buka to postać tak namalowana przez autorkę, że daj Boże bać się takich strachów przy lekturze i zawsze po niej! To o ten właśnie rodzaj wyobraźni mi chodzi. Zastanawiam się, co przeraża dzisiejszych nastolatków. Sami pewnie nie przyznają się, że nowa szkoła, nowe znajomości, że przerażają ich rówieśnicy, którzy nie mieli w dzieciństwie historii o czarnej wołdze, wampirze, a śmierć to strata jednego życia z dziewięciu, oferowanych przez komputerową grę.

Dosłowność animacji w filmie i komputerowych gierkach studzi nasze lęki, zmienia ich charakter, ale co gorsza pozbawia wyobraźni i coraz trudniej zrozumieć nam cierpienie nie tylko zwierząt i innych ludzi, ale także własne. A wtedy cały świat zamienia się w czarną wołgę. I jak tu żyć?

Wysłuchała Elżbieta Gargała

 

FOT. UZYCZONE

W latach sześćdziesiątych po Wałbrzychu przetoczyła się plotka o czarnej wołdze, która krążyła późnym wieczorem po mieście i wchłaniała bezpowrotnie do swego wnętrza samotne dzieciaki, zwłaszcza młode nastoletnie dziewczęta

16 lutego 2012

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

cheap prom dresses, cartier love bracelet replica uk, Christian Louboutin Replica, christian louboutin replica, hermes bracelet replica, cartier love bracelet replica cartier love bracelet replica