– Mój syn Damian został pobity przez policjantów, którzy zabrali go z naszego mieszkania na komendę przy Mazowieckiej – mówi pani Helena L. z Wałbrzycha – Z tego przesłuchania wrócił do domu z ciężkim złamaniem ręki – będąc już po operacji przeprowadzonej w szpitalu na Sokołowskiego. Sprawę bada wałbrzyska prokuratura, a policja nie chce jej komentować.
Do zdarzenia doszło 29 listopada ubiegłego roku.
– Do naszego mieszkania zapukało wtedy dwóch młodych mężczyzn, niewiele starszych od syna, byli ubrani po cywilnemu – wspomina pani Helena. – Nie przedstawiali się skąd są. Zapytali tylko, gdzie jest Damian. Wskazałam pokoik na półpiętrze, w którym mieszka. Mój syn ma 23 lata, pracował jako ochroniarz. Sadziłam, że to może jego koledzy. To było z rana w okolicach godz. 10., wychodziłam właśnie z domu. Jeszcze na schodach zapytałam, o co chodzi – napomknęli o tym, że ktoś został pobity na ulicy i chcą o coś zapytać. Nie mówili, że są z policji. Nie schodzili z piętra, więc poszłam na zakupy. Po powrocie sąsiedzi powiedzieli mi, że Damiana zabrała policja z domu, w kajdankach. Weszłam do pokoju, w którym wszystko było porozrzucane i nie na miejscu, jak po przeszukaniu. Tymczasem nikt mi wcześniej nakazu do takiego przeszukania nie okazywał.
6 grudnia 2011 roku matka Damiana złożyła do prokuratury wniosek o wszczęcie postępowania karnego przeciwko policjantom. Domaga się też w nim wyjaśnień, dlaczego nie zobaczyła nakazu o przeszukaniu mieszkania. Policja nie chce na razie komentować zdarzenia.
Więcej na ten temat w gazetowym wydaniu „Tygodnika Wałbrzyskiego”.
Dodaj komentarz