„Zjednoczmy się ludzie!” „Nikt nie może nam rozkazywać! To nasze życie!”. Takie i wiele podobnych haseł padało ze sceny tegorocznego Regałowiska. Ten dwudniowy, a właściwie trzydniowy festiwal odbył się już po raz szesnasty. I jak zwykle ściągnął do Bielawy wiernych fanów reggae.
Stąd zrozumiała spora obecność młodych ludzi z dredami (skręcone, nieczesane długie włosy) w koszulkach z wizerunkiem Boba Marleya oraz w trzech barwach. Choć podświadomie można mieć wrażenie, że takich kolorowych fraków jest jakby coraz mniej. Szkoda bo świat bez nich trochę szarzeje. A więc dominujący „normalsi” (może w sercu są rastamani) z rezerwą (frekwencja pod sceną) podchodzili do poszczególnych artystów. Z każdą godziną robiło się jednak tłoczniej i bardziej tanecznie.
Warto przypomnieć, że w odległości ok. 40 km od Wałbrzycha mamy dwa niezwykłe festiwale. Na Castle Party do Bolkowa przyjeżdżają Goci – fani mrocznych dźwięków i czarnego wizerunku. Drugi to ten, który odbył się w miniony weekend, który poświęcony jest jamajskim rytmom. W Bielawie nie tyko można było chłonąć rytmiczne, motoryczne akordy, ale również na licznych stoiskach wyposażyć się w nieodzowne atrybuty fana takiej muzyki. Na czapkach, beretach, szalikach, koralikach, koszulkach, bransoletkach itp. dominują oczywiście kolory żółty, czerwony i zielony. Mało tego można się było oddać w ręce specjalistów od robienia dredów i warkoczyków. W tym roku z małymi wyjątkami poziom artystyczny był wyrównany. Szkoda tyko, że sobotnia ulewa przysporzyła niemałych kłopotów technicznych. O czym więcej za tydzień. Irytację jedynie mogli budzić prowadzący, którzy niemal w wieczorowych strojach podszyci sztucznością zapowiadali wykonawców.
Fot. Piotr Bogdański
Dodaj komentarz