Kultura

Umarła Przewałka, niech żyje Kopalniak

 

Tegoroczna XVI Ogólnopolska Giełda Kabaretowa miała być inna niż dotychczasowe. Pewnie lepsza. Usunięto nazwę „Przewałka”, zmieniono miejsce imprezy z Hotelu Maria na Aqua-Zdrój, wprowadzono obecność na sali ochrony, a na zewnątrz policji. Na szczęście sam pomysł przeglądu kabaretów został podtrzymany.

 

 

Tak więc tradycyjnie pierwszego dnia wystąpiło trzech konkursowych wykonawców. Tym razem stand-upowców. Zanim pojawili się na scenie, poznaliśmy prowadzących imprezę – kabaret K2. Po salwach śmiechu sprzed roku pozostało tylko wspomnienie. Panowie w 2013 r. brali udział z powodzeniem w konkursie. Brak pomysłu na leitmotiv, słabe reakcje na zachowanie publiczności i nonszalancka postawa nie wzbudziła szczególnego entuzjazmu wśród wałbrzyszan. Na szczęście stanowili tylko margines wydarzenia. Kolejny zachowany dobry zwyczaj to występ ubiegłorocznego zwycięzcy, czyli kabaretu Inaczej. Nie byli co prawda moimi faworytami, ale nie było tak źle. Skecze o dżentelmenach i Mormonach były fajne. W czasie występu trochę grymasiłem, bo nie wiedziałem, co miało nastąpić przez kolejne półtorej godziny. Konkurs rozpoczęła Iza Kała z Wrocławia. Przyjęła konwencję szkolenia z balonikami, które nadmuchując wypełnialiśmy emocjami. W kontrowersyjnych słowach (mocnych) podjęła temat seksu kobiet. Jak się później okazało, był to najlepszy fragment występów konkursowych. Może nie tak śmieszny, ale trafnie opisujący zjawisko. Do tego przyzwoicie zagrany. Drugim uczestnikiem był Marcin Szwed. Był na scenie piętnaście minut i o piętnaście za długo. Udawanie po raz któryś Wałęsy i Michnika było żenujące. Ostatnia konkursowiczka – Zguta, niestety poszła śladem Szweda i dobiła nas rażącą amatorszczyzną i banalnym poczuciem humoru. Po krótkiej przerwie na ratunek pogrążonej w rozpaczy publiczności przybyli Łowcy. B. Byli niczym termofor dla pacjenta z bólem korzonek. Zaczęło się od (niewyreżyserowanego) dramatu Mariusza Kałamagi (ten w żółtym sweterku). Rozpruły mu się jego słynne bamboszki. Artysta, komentując to, płynnie przeszedł do wspomnień, jak dziesięć lat temu po Przewałce, którą wygrali, okradli im auto. Złodzieje-koneserzy zabierali tylko … sweterki. Ta kolorowa grupa „wariatów”, świeżo upieczonych magistrów pedagogiki (po 10 latach studiowania) zaprezentowała nam półtoragodzinny zestaw świeższych skeczy. Przy tym sami bawili się setnie co rusz improwizując. Na koniec zagrali perełkę o pijakach. Co prawda temat jest zdarty jak kapcie babci, ale w wydaniu Łowców to petarda. Paweł Pindur dał w nim prawdziwy popis odważnej kreacji aktorskiej.

Sobotnią część Giełdy organizatorzy rozpoczęli od ogłoszenia nowej nazwy dla imprezy. Od przyszłego roku będziemy bawić się na „Kopalniaku”. Zawdzięczamy to Marcinowi Sikorze, który ją wymyślił i zgarnął nagrodę 5.000 zł. Potem na scenę wkroczyło trzech panów z Kabaretu z Nazwy. Zaprezentowali nudne, pozbawione błyskotliwości, do tego słabo zagrane scenki utrzymane w klimacie westernu. Uwagę publiki skupili jedynie zapożyczonym dialogiem z filmu „Baby są jakieś inne” Marka Koterskiego. Na ratunek konferansjerzy z K2 niespodziewanie przedstawili bardzo dobry skecz „Wywiad”. Kolejnym uczestnikiem konkursu był stary bywalec „Przewałki” – Marcin Zbigniew Wojciech. Swój stand-up poświęcił współczesnym modom. Jego zabawne spostrzeżenia z życia wzięte podobały się publice. Atmosferę zabawy podtrzymał ponownie K2. Pokazali ubiegłoroczny hit – „Koniuszy”. Część konkursową zakończyły młodziaki z Kabaretu Niepoprawnych Optymistów. Niestety szybko dołączyli do grona tegorocznych rozczarowań. Zaprezentowali się prostym żartem i nie najlepszym aktorstwem. Kiedy obradowało jury w składzie: Elżbieta Kokowska z WIK, Ewa Błachnio z Limo i Władysław Sikora z Potem, my śmialiśmy się z ostrych żartów Abelarda Gizy i jego przyjaciół, czyli kabaretu Limo. Artyści od razu złapali znakomity kontakt z widownią i potrafili utrzymać zainteresowanie, aż do samego końca, dając dwa bisy. Po nich wkroczyli organizatorzy oraz jury z wynikami i ogłosili: główną nagrodę otrzymała Iza Kała, nagrodę dziennikarzy, WOK-u i osobowości scenicznej – zdobył Marcin Zbigniew Wojciech, a serce publiczności należało do Niepoprawnych Optymistów.

Z bólem serca muszę podsumować, że impreza miała jeden z najniższych poziomów artystycznych. Wybór zwycięzców był oczywisty i nie budził dyskusji. Myślę, że za rok będzie lepiej i już w „Starej Kopalni”.           

16 maja 2014

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

cheap prom dresses, cartier love bracelet replica uk, Christian Louboutin Replica, christian louboutin replica, hermes bracelet replica, cartier love bracelet replica cartier love bracelet replica