Kultura

Zawodowcy, człowieku!

 

Tym okrzykiem Filip Mosz, główny bohater „Amatora” Krzysztofa Kieślowskiego wyraża swoją radość z filmowania nową kamerą Krasnogorsk-3. Ten wybitny film stał się motywem przewodnim 4. Festiwalu Filmowego Hommage a Kieślowski w Sokołowsku. Jego tematyka prowokowała do dyskusji o granicach między byciem amatorem i profesjonalistą oraz mieszaniu się prawdy i fikcji w filmach.

 

 

Podobnie jak w poprzednich edycjach w tegorocznym programie znalazły się tytuły korespondujące z twórczością Kieślowskiego. Widzowie mogli obejrzeć w Sokołowsku kilkadziesiąt filmów w kinoteatrze „Zdrowie” i trzech kinach plenerowych, a w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu spektakl „Opowieści plemienne” w reżyserii Macieja Podstawnego, inspirowany „Dekalogiem II” i „Dekalogiem VIII”. Organizatorzy 4.FFHaK przygotowali również warsztaty twórcze, panele dyskusyjne i wystawy.

 

Kim jest amator?

Pierwszego dnia festiwalu odbyło się spotkanie z Sergem Gordey i Christine Camdessus, producentami dokumentalnego filmu „5 rozbitych kamer” w reżyserii Emada Burnata, palestyńskiego amatora i Guya Davidi, izraelskiego dokumentalisty i montażysty. Rolnik Emad, mieszkaniec Zachodniego Brzegu zarejestrował amatorską kamerą, jak izraelskie buldożery najechały jego wioskę. W tym miejscu powstał mur oddzielający izraelskie miasta od Palestyńczyków. Kamera zaczęła służyć czemuś więcej, podobnie jak w „Amatorze”, niż tylko filmowaniu nowo narodzonego dziecka. Producenci opowiadali, jak wielką dyskusję wywołał ten obraz w Izraelu. Nominacja do Oscara sprawiła, że Izraelczycy zaczęli go traktować jako swój film. Widzowie pytali także o Emada, czy stał się już profesjonalistą. – Żartujemy, że profesjonalista to amator, który pracuje cały czas. Czy Emad stał się filmowcem? To pokaże jego drugi film – mówi Serge Gordey.

 

Amator”, czyli opowieść o nas

Drugiego dnia widzowie obejrzeli zrekonstruowanego cyfrowo „Amatora” Krzysztofa Kieślowskiego z genialną rolą Jerzego Stuhra. O ponadczasowości filmu z 1979 roku świadczyły żywe reakcje publiczności wypełniającej szczelnie kinoteatr. Dyskusja z twórcami dzieła była równie interesująca co seans. – Wielu odbierało ten film nie tylko jako przypowieść o rodzącym się artyście, ale i jako film polityczny wymierzony w system. Kieślowskiemu udało się tak świetnie opisać PRL-owski świat nieprzedstawiony, że w kinach obejrzało go ponad 500 tysięcy widzów. Żaden z jego filmów nie miał takiej widowni w kinach. Ludzie świetnie się w nim odnaleźli – mówi Stanisław Zawiśliński, filmoznawca. Praca nad tym filmem była ogromnym przeżyciem dla wszystkich biorących w niej udział. – To był projekt kompletnie wyjątkowy. Wszystko było bardzo wplątane w nasze przeżycia. To był czas, kiedy jeszcze tworzyliśmy grupę ludzi, którzy nie tylko wspólnie bawią się, tworzą, ale i egzystują – opowiada Jacek Petrycki, operator. – Krzysiek napisał raptem pół strony, o czym będzie ten film, że to historia o filmowcu amatorze, który postanowił filmować swoją córeczkę, a nagle odkrył w sobie coś więcej i zaczął filmować rzeczywistość. To było niby nic wielkiego, ale od razu się wyczuło, że to będzie dużo więcej niż te pół stroniczki – mówi Krzysztof Wierzbicki, asystent reżysera. – Nasza pasja i tęsknota robienia filmów o tym, co nas otacza przeszła z dokumentu do fabuły. Stąd podstawowym przesłaniem, którego nie można uronić, była wiarygodność – wyjaśnia Michał Żarnecki, dźwiękowiec. Niezwykły efekt wiarygodności osiągnięto m.in. dzięki scenografii. – Stanowiliśmy wtedy grupę opozycji do systemu, do tego, co się działo i wszystkim chcieliśmy dowalić. Stąd taka przaśność, stąd ten zakład, który jest taki ponury, nieprzyjazny ludziom. Kieślowski jako dokumentalista nie cierpiał dekoracji. „Amator” to było dla niego pierwsze „wejście” w scenografię. Jest nią jedynie zakładowy klub filmowy – mówi Rafał Waltenberger, scenograf. Po przejściu z dokumentu do fabuły Kieślowski natknął się na dwie nowe składowe filmu. Drugą obok scenografii była muzyka. – Napisałem trochę więcej muzyki, ale niewiele zostało jej w filmie. Zostały fragmenty bardziej nostalgiczne czy ilustrujące rzadkie chwile szczęścia. Krzysztof chyba miał rację. Tym bardziej że miał fantastyczny dźwięk zrobiony przez Michał Żarneckiego – opowiada Krzysztof Knittel, kompozytor.

 

Jak uczyłem Zanussiego aktorstwa

Trzeci dzień festiwalu należał do Jerzego Stuhra. Na spotkanie z aktorem przybyły tłumy, pragnących wysłuchać anegdot z planu filmowego i wspomnień o reżyserze „Amatora”. – Cieszę się ogromnie, że przy takiej okazji mogę spotkać się z państwem w miejscu szczególnym dla mnie, gdzie mogę zrozumieć bardziej charakter, pasję i skromność naszego wielkiego przyjaciela Krzysztofa Kieślowskiego – mówi Jerzy Stuhr. – Przed „Amatorem” zrobiłem „Wodzireja”, który przyniósł mi ogromną popularność i wizerunek zupełnie innego człowieka. Jak tego wodzireja zmienić w skromnego zaopatrzeniowca w małomiasteczkowym zakładzie? 99% reżyserów na świecie wzięłoby innego aktora. W filmie nie ma cackania się. Krzysztof taki nie był. Powiedział, że musimy coś zrobić, żeby mnie ludzie przez 20 pierwszych minut polubili. Otoczył mnie więc szeregiem scen wzbudzających sympatię. Który reżyser zrobiły taki prezent aktorowi? – pyta. Kieślowski w swoich pierwszych filmach fabularnych pracował chętnie z amatorami. Czasem samych siebie grali u niego jego koledzy reżyserzy, m.in. Andrzej Jurga, Krzysztof Zanussi. Ten drugi na pierwszej próbie wygłosił sprawnie swoją kwestię. Jednak, gdy doszło do powtórki, milczał. Stuhr próbował mu podpowiadać, ale nic nie pomagało. W końcu spytał, dlaczego milczy. Odpowiedź Zanussiego brzmiała: „Mnie to krępuje, bo ja to już raz do pana powiedziałem”. Wieczorem widzowie mogli jeszcze raz podziwiać Jerzego Stuhra, tym razem na scenie. Monodram „Kontrabasista” został nagrodzony przez publiczność gorącą owacją na stojąco.

 

Kolejna edycja Festiwalu potwierdziła, że Sokołowsku jest miejscem wyjątkowym i smakosze kina chętnie tu przybywają. – Kieślowski przedstawił refleksję nad rzeczywistością, a jednocześnie zyskał publiczność, czyli to, co jest najważniejsze. Wydaje się, że to miejsce jest idealne do tego, by się zastanowić z różnych punktów widzenia, dlaczego tak się stało – mówi Andrzej Jurga, pedagog i reżyser.

 

 

 

 

Fot. Piotr Bogdański

Krzysztof Wierzbicki, Krzysztof Knittel, Rafał Waltenberger, Jacek Petrycki, Michał Żarnecki, Andrzej Jurga – współtwórcy „Amatora” Krzysztofa Kieślowskiego

19 września 2014

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

cheap prom dresses, cartier love bracelet replica uk, Christian Louboutin Replica, christian louboutin replica, hermes bracelet replica, cartier love bracelet replica cartier love bracelet replica