Arcyważne zwycięstwo odnieśli drugoligowi siatkarze z Wałbrzycha nad akademikami z Zielonej Góry. Podopieczni Krzysztofa Janczaka pokonali swojego sąsiada w ligowej tabeli i powiększyli nad nim przewagę do 9 pkt. Victoria jest nadal wiceliderem.
Najważniejsze, że Victoria PWSZ wygrała w Zielonej Górze za 3 pkt. To pozwoli naszej drużynie utrzymać kontakt z prowadzącą w tabeli Gwardią. W sobotę, 14 grudnia, wielki hit i mecz w hali Aqua-Zdroju z wrocławianami.
Tymczasem potyczka z AZS-em UZ rozpoczęła się po myśli wałbrzyszan, którzy w pierwszym secie zagrali konsekwentnie i skutecznie. Nasi prowadzili od początku do końca (5:1, 13:5, 18:10) i bez najmniejszego kłopotu triumfowali do 18. Dobre spotkanie w ataku rozgrywał Łukasz Karpiewski, który momentami był nie do zatrzymania dla siatkarzy z Zielonej Góry. W drugiej partii rozgorzała tymczasem prawdziwa bitwa. Do roboty wzięli się miejscowi, którzy po wyrównanym początku odsłony wyszli na prowadzenie 9:7, które po chwili powiększyli. Przy stanie 17:12 dla AZS-u to wałbrzyszanie przejęli inicjatywę. Ogromna w tym zasługa wprowadzonego na parkiet Igora Kozłowskiego, który poprawił po naszej stronie przyjęcie, a także odciążył Karpiewskiego w ataku. Goście doprowadzili do remisu 24:24 i w dramatycznej końcówce przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść, wychodząc ma prowadzenie 2:0 w setach.
Niestety nie udało się meczu zakończył gładkim 3:0, bo w trzeciej partii – można z powodzeniem napisać, że jak zwykle w takich sytuacjach – gracze Victorii PWSZ nieco się rozluźnili i zapłacili przegraną do 23. Podopieczni Krzysztofa Janczaka musieli więc wziąć się w garść i w czwartej partii udowodnić swoją wyższość. Wałbrzyszanie, będąc zdecydowanie lepszym zespołem, zaczęli ponownie dyktować warunki gry. Szybko objęli prowadzenie i dowieźli wysoką przewagę do ostatniej akcji, zasłużenie inkasując 3 pkt.
AZS UZ Zielona Góra – Victoria PWSZ Wałbrzych 1:3 (18:25, 25:27, 25:23, 18:25)
Victoria: Kaczmarek, Olczyk, Walendzik, Migdalski, Olszewski, Karpierwski, Kukla (libero) oraz Kozłowski.
Fot. Krzysztof Kołowicz (archiwum)
Dodaj komentarz