Wałbrzyska Galeria Rzeźby Plenerowej była fenomenem. – Zaprosiłam do współpracy najwybitniejszych polskich rzeźbiarzy. Przyjeżdżali do mnie krytycy z zagranicy. Inne miasta nam jej zazdrościły i próbowały powielać pomysł, ale bez naszego rozmachu – opowiada Maria Bor, rzeźbiarka i inicjatorka Galerii. – Dziś około 15 z 62 rzeźb zniszczono bezpowrotnie – dodaje ze smutkiem. Pozostałe są w coraz gorszym stanie, bo na renowację nie ma pieniędzy.
Artystka była bohaterką „Spotkania z regionem” organizowanego przez Pracownię Regionalną Biblioteki pod Atlantami w Wałbrzychu. Sława Janiszewska, prowadząca rozmowę, pytała o początki unikatowej kolekcji i jej obecny los. – Wymyśliłam sobie, że w naszym mieście przydałaby się rzeźba. To było dawno, w 1974 roku. Wtedy naczelnikiem miasta i powiatu był wspaniały, nie do przecenienia człowiek, Władysław Pruchnicki. Porozmawiałam z nim, przedstawiłam pomysł, a byłam już wtedy rzeźbiarką obecną na światowych wystawach sztuki i można mnie było traktować poważnie. Moja rzeźba „Kwietne baby” wtedy już stała w Wałbrzychu. Uznano potem, że jest to jedna z najlepszych rzeźb na świecie – wspomina Maria Bor. – Chciałam, żeby w Wałbrzychu było coś bardzo polskiego w dużych ilościach, żeby było to widać. Dlatego zaproponowałam, żeby rzeźby nie były w jednym miejscu i ogrodzone sztachetkami, ale żeby były w mieście, żeby działały na ludzi – tłumaczy.
Więcej w „Tygodniku Wałbrzyskim”.
Fot. Alicja Śliwa
Dodaj komentarz