Witold Radke zaliczył kolejny maraton w swojej karierze. Tym razem wybrał się aż do Tokio, a dzięki temu miał przyjemność przebiec ten koronny dystans już na czwartym kontynencie. Jak zwykle jednak nie obyło się bez przygód.
Nasz maratończyk biegał już niemal wszędzie w Europie, na swoim koncie ma także maratony w obu Amerykach. Tym razem, wraz z trzynastką innych biegaczy z Polski wybrał się do Tokio, warto dodać, że towarzyszył mu, m. in. Krzysztof Mazur ze Szczawna – Zdroju. Niestety, na dwa tygodnie przed startem, Witold Radke uległ wypadkowi, czego konsekwencją było pęknięte żebro. – Całkowicie uniemożliwiło mi to treningi, a ukończenie maratonu było możliwe dzięki stosowaniu silnych środków przeciwbólowych – relacjonuje wałbrzyski sportowiec.
Maraton w Tokio był ogromny. Uczestniczyło w nim 37 tysięcy zawodników z całego świata, choć zgłoszeń było ponad 120 tysięcy. – Tłumy oraz wyrastające wokoło trasy drapacze chmur upodobniły maraton do tego z Nowego Jorku – mówi Radke. Bardzo silna była także obsada, z mistrzami świata na czele. Z czasem 2:07, 37 zwyciężył Kenijczyk Michael Kipgego, nasz zawodnik pojawił się ma mecie po 4:03,41. To jego drugi w karierze zawodnik powyżej „czwórki”.
Wyjazd oczywiście nie byłby możliwy bez pomocy sponsorów. Witolda Radke tradycyjnie wsparli Wamag, Camela i Pakt, a także Toyota Motor Manufacturing Poland, Ronal Polska oraz Poland Investments. – Prezesom tych firm składam serdeczne podziękowania – podsumowuje maratończyk. Warto również podkreślić, że w pozyskiwaniu sponsorów, pomagał prezydent Wałbrzycha, Roman Szełemej.
Fot. użyczone
Dodaj komentarz