Kultura

Ray Wilson podzielił wałbrzyszan

 

Fani twórczości legendarnej grupy Genesis z Peterem Gabrielem, Philem Collinsem czy wreszcie z ostatnim wokalistą Rayem Wilsonem wiele sobie po wałbrzyskim koncercie obiecywali. W końcu szkocki muzyk, obecnie mieszkający w Poznaniu nagrał w 1997 roku z Mikem Rutherfordem i Tonym Banksem pod szyldem Genesis regularną płytę zatytułowaną „Calling All Stations”.

 

Bezprecedensowy występ artysty takiego formatu zaczął się punktualnie o 19.00. Wokaliście z gitarą towarzyszyli pianista Darek Taczewski, dwie skrzypaczki Alicja Chrząszcz i Barbara Szelągiewicz oraz brat frontmana Steve, grający również na gitarze akustycznej. Tradycyjne miejsce na perkusję na gustownej scenie OSiR-u pozostało puste. Szkoda, ale przecież przyjechali do nas z projektem Genesis Classic w wersji akustycznej. Zaprezentowane brzmienie i aranżacje doskonale znanych utworów (również z solowych płyt poszczególnych członków zespołu) z jednej strony zachwyciły, z drugiej rozczarowały. Piosenki niezależnie z jakiego okresu twórczości super grupy pochodziły, wciąż poruszają, a Ray Wilson radzi sobie z nimi znakomicie. Nie bez powodu koledzy Rutherford i Banks zaprosili go do współpracy. Artysta wszystkie śpiewał czysto i z dużą swobodą. W czym zatem zawiódł publiczność grzecznie siedzącą na krzesełkach? W tym, że im na to pozwolił, a widownia składająca się głównie z czterdziestolatków tylko czekała na hasło – „wstańcie i bawcie się”. Tymczasem Wilson jakby przytłoczony przestrzenią hali sportowej wciąż nie nawiązywał kontaktu ze słuchaczami. I niemal do samego końca nie udało się usunąć niewidzialnej szyby między sceną a widownią. Niemal, ponieważ ostatni utwór „Solsbury Hill” wyrwał ludzi z objęć krzeseł. Na bis mogliśmy wysłuchać najbardziej wyczekiwany przebój Genesis – „Mamę”. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się, że jest on również ulubionym przez samego Wilsona. Na drugi bis zagrali jeszcze własną kompozycję wokalisty w stylu… country i już mogłem zbierać opinie. A usłyszałem bardzo różne: od rzucanych „było super” przez pędzących po płyty i autografy, po „zbyt melancholijnie”, „brakowało perkusji”, „tani koncert coverów”. Moim zdaniem było całkiem nieźle, choć istotnie nie czuło się emocji płynących ze sceny, a aranżacje takich utworów jak „Ripples” ze skrzypcami trochę trąciło popeliną. Gdzieś zatraciła się siła uderzeniowa Genesis. Dyskusji za to nie budziła dobra organizacji wydarzenia. Organizatorzy Aplauz Planet i Miasto Wałbrzych włożyli dużo pracy w przedsięwzięcie. Gratulacje za dźwięk. Czekamy zatem na kolejnych wykonawców tej klasy.

Ocena: 6/10

Piotr Bogdański

27 lutego 2013

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

cheap prom dresses, cartier love bracelet replica uk, Christian Louboutin Replica, christian louboutin replica, hermes bracelet replica, cartier love bracelet replica cartier love bracelet replica