Dawno policjanci z Wałbrzycha nie mieli do czynienia z takim szaleńcem. Gdy przyjechali na interwencję pod budynek przy ul. Kasztelańskiej zastali pod klatką istne pobojowisko. Wyrzucone kawałki mebli, butelki i inne przedmioty walały się po chodniku. Gdy próbowali zatrzymać sprawcę, ten zaczął uciekać, wspinając się po… balkonach.

Mundurowych wezwali sąsiedzi przerażeni tym, co się dzieje. Z okna mieszkania przy ul. Kasztelańskiej w Wałbrzychu ktoś wyrzucał meble, butelki oraz inne przedmioty codziennego użytku. Zaraz po przyjeździe na miejsce funkcjonariusze próbowali dostać się do mieszkania skąd wylatywały przedmioty, ale drzwi udało się sforsować dopiero po dłuższej chwili. To wystarczyło lokatorowi, żeby uciec na balkon, skąd dostał się na dach. Wcześniej zdążył jeszcze odkręcić kurki w kuchence gazowej, zastawiając w ten sposób pułapkę na policjantów.

Tymczasem na dachu czekali na mężczyznę mundurowi, ale… furiatowi udało się ich „ominąć” i po balkonach zejść na ziemię. Tu jednak już nie miał szans na dalszą ucieczkę, bowiem wpadł prosto w ręce funkcjonariuszy, których zdążył jeszcze w niewybredny sposób znieważyć.

„Człowiekiem pająkiem” okazał się 39-letni Przemysław S., u którego badanie wykazało 0,2 prom. alkoholu w organizmie. Nie wiadomo dlaczego mężczyzna wpadł w furię i wyrzucał przez okno domowe sprzęty. Po zatrzymaniu został przewieziony na oddział psychiatryczny. Lekarze nie widzieli jednak podstaw, by hospitalizować 39-latka. Trafił więc do aresztu. Odpowie za stworzenie zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób, za co grozi do 3 lat więzienia.