Kultura

Małgorzata Foremniak na pełnych obrotach

 

Małgorzata Foremniak to jedna z najbardziej lubianych przez publiczność polskich aktorek. Świadczy o tym choćby kilka „Telekamer” przyznanych przez widzów. Dla naszych czytelników znalazła parę minut i zgodziła się na rozmowę, mimo że po spektaklu od razu gnała dalej i rzadko udziela wywiadów.

 

 

 

 

• Czy miała pani czas, żeby pospacerować przed spektaklem po Szczawnie?

Małgorzata Foremniak: – Niestety, nie miałam okazji. Przyjechaliśmy w ostatniej chwili. Nie wiedziałam, że tu jest tak pięknie. Po prostu inny świat.

• Do szczawieńskiego Teatru Zdrojowego przyjechała pani ze spektaklem „Jabłko”. Jak się pani dziś grało?

– Wspaniale nam się gra z Joanną Koroniewską i Janem Jankowskim. Po kilku latach grania razem bardzo siebie czujemy i wchodzimy w taki fajny rezonans grania. To jest wielka przyjemność. Teraz jeździmy z „Jabłkiem” do różnych miast. Ten spektakl jest dla nas wszystkich bardzo ważny, bo jest po prostu mądry i piękny. Za każdym razem sami go bardzo przeżywamy. Bardzo nas też dużo kosztuje emocjonalnie. Po takim spektaklu człowiek jest zmęczony.

• Jak pani odreagowuje tę trudną rolę?

– Aktor wypracowuje sobie pewne mechanizmy. Najpierw wchodzi w atmosferę postaci i całego tematu. Ale gdy kończy się spektakl, kończymy też emocje. Każdy ma swój sposób na wyciszenie. Gorzej jest, gdy gramy dwa spektakle jeden po drugim. Ale taki jest mój zawód.

• Rolą Evelyn w spektaklu „Jabłko” wróciła pani na deski teatru po kilkuletniej przerwie. Jakie emocje temu towarzyszyły?

– Na początku byłam bardzo zmieszana. Nie wiedziałam, czy sobie dam radę. Ale to jest pamięć komórek. To jak z jazdą samochodem. Wydaje się, że człowiek tego nie potrafi, a potem siada za kierownicę i się udaje. To jest organiczne. To, czego brakuje, kiedy się ma dużą przerwę, to obycia ze sceną. Ale to kwestia kilku przedstawień i wszystko powraca. Trema też zawsze jest, ilekroć wchodzę w nową sztukę, aż do momentu, kiedy tekst się gruntownie nie ułoży.

• Autor „Jabłka” Vern Thiessen obejrzał państwa spektakl. Czy aktor inaczej gra, gdy wie, że wśród widzów siedzi właśnie autor?

– Tak. Zawsze jest inaczej, gdy wiemy, że na widowni jest takie „żabie oko”. Jest to bardzo inspirujące. Ciekawiło nas, jak on to odbierze, jak spodoba mu się wizja reżysera. Thiessen był przede wszystkim mocno zaskoczony. Stwierdził, że nasz spektakl jest bardzo organicznie zrobiony.

• „Jabłko” miało swoją premierę w 2007 roku. Czy przez te ponad pięć lat nie znudziła się pani rola Evelyn?

– Nie, w ogóle. To przedstawienie jest niebywałe. Jest tak pięknie napisane, że aktor może wnosić swoje przemyślenia prywatne i życiowe. Ta postać jest dla mnie wciąż bardzo świeża. Nie widzę różnicy po tych 5 latach. Nie można wpaść tu w rutynę i pójść na skróty. Jeśli się go nie zagra od środka, to jest fałszywe. Czasem tak jest, że człowiek gra, ale nie jest wypełniony, rozwibrowany. Tu się tak nie da. Tu trzeba wciąż być na pełnych obrotach. To jest naprawdę magiczne przedstawienie. Przynajmniej dla aktorów.

• Myślę, że dla publiczności też, bo sytuacja przedstawiona w „Jabłku” może dotyczyć każdego z nas. Czy po tym spektaklu ludzie chcą się dzielić z panią własnymi historiami?

– Tak. Ono daje niesamowitą reakcję wszędzie, gdzie gramy. Na przykład w Rybniku podeszły do nas kobiety i powiedziały, że chcą oglądać takie sztuki, bo dają dużo do myślenia, człowiek dużo przeżywa. I one wychodzą wtedy oczyszczone. To są najcudowniejsze przeżycia. Tego szukamy chyba w sztuce.

• A pani czego oczekuje od teatru jako widz?

– Och, to różnie. Czasem chcę po prostu pójść i się pobawić. Zobaczyć śmieszną historię, fajną grę aktorską. Czasem chcę posłuchać klasyki, żeby posmakować słowo i żeby usłyszeć melodię oraz piękno polskiej mowy. A czasem chcę zobaczyć coś, co mnie wizualnie wypełni, da mi do myślenia. Gdzie jest bardzo duża symbolika i gdzie mam dużą przestrzeń interpretacji. Teatr jest żywy i w zależności na co mamy ochotę, jakim smakiem się nasycić, to idziemy do teatru coś przeżyć.

• W takim razie zapraszam do teatru do Wałbrzycha. Tu znajdzie pani takie przedstawienia dające dużo do myślenia.

– Dziękuję uprzejmie! Może kiedyś się uda?

 

Alicja Śliwa

 

FOT. UŻYCZONE

Małgorzata Foremniak: – Teatr jest żywy i w zależności na co mamy ochotę, jakim smakiem się nasycić, to idziemy do teatru coś przeżyć

9 marca 2013

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

cheap prom dresses, cartier love bracelet replica uk, Christian Louboutin Replica, christian louboutin replica, hermes bracelet replica, cartier love bracelet replica cartier love bracelet replica