Polecamy, Sport

Mogło być tak pięknie

Zamiast bilansu 7-4, po ostatnim weekendzie koszykarze z Wałbrzycha mają na koncie „tylko” 6 wygranych i 5 porażek. Spotkanie biało-niebieskich z Księżakiem od początku nie układało się po myśli graczy Górnika Trans.eu, którzy mieli kłopoty z kreowaniem akcji w ofensywie. Gospodarze całe spotkanie byli krok za rywalem i ostatecznie nie zdołali go dopaść w końcówce.

Gdyby przed startem sezonu ktoś powiedział, że na tym etapie rozgrywek podopieczni trenera Marcina Radomskiego będą mieć na koncie 6 zwycięstw, wielu brałoby to w ciemno. Po meczu z Księżakiem pozostał jednak niedosyt, bo można było to spotkanie wygrać.

Po wyrównanym początku premierowej kwarty gdy w 5 min było 7:8 goście zaczęli zyskiwać przewagę, która na koniec ćwiartki sięgnęła 9 oczek. Biało-niebiescy mieli w tym czasie spore problemy w ataku, a ich lider Piotr Niedźwiedzki w ciągu 10 min nie zdobył żadnego punktu. Słabo z kreowaniem gry radził sobie Krzysztof Spała, jego koledzy nie grozili rzutami z dystansu, a wspomniany Niedźwiedzki odcinany od podań, tracił sporo sił w walce pod koszem z Łukaszem Ratajczakiem. W drugiej odsłonie „otworzył się” w końcu nasz center. Dzięki jego 4 punktom z rzędu i dwóm dobrym akcjom Jakuba Dera, w tym celnej trójce, Górnicy w 13 min doprowadzili do remisu 19:19. Chwilę później podopieczni trenera Radomskiego wyszli nawet, jak się później okazało, na jedyne prowadzenie w meczu 24:22. Końcówka drugiej kwarty należała jednak do gości, którzy do szatni schodzili nieznacznie wygrywając 36:32. Przed przerwą raziła dysproporcja w ilości fauli. Koszykarze Górnika mieli ich na koncie 14, przy zaledwie 7 przeciwników. I to właśnie z linii rzutów wolnych, notabene bardzo dobrze wykonywanych, gracze z Łowicza zdobywali sporo punktów.

Po zmianie stron biało-niebiescy cały czas gonili wynik. Był moment, że nasi przegrywali nawet dwucyfrową różnicą punktów. Tak było w 25 min po celnym rzucie Ratajczaka, gdy zawodnicy spod Chełmca tracili do rywali 11 oczek (38:49). Te przewagę udało się niemal całkowicie zniwelować jeszcze przed ostatnią kwartą, gdy wynik brzmiał 51:54. Wałbrzyszanie grali jednak bardzo nierówno w ataku, nie potrafili złapać odpowiedniego rytmu w grze, nie pomagały też momentami irytujące straty, których w całym spotkaniu wałbrzyszanie popełnili aż 15. Szarpana gra była na rękę Księżakowi, który cały czas minimalnie prowadził. Gdy kilkukrotnie wydawało się, że w ostatniej części Górnicy są już bardzo blisko, by przełamać przyjezdnych, ci albo trafiali z dystansu, albo skutecznie wykonywali rzuty wolne lub dobijali szalone rzuty spod samej obręczy, uciszając publiczność w Aqua-Zdroju. W 37 min akcję 3+1 przeprowadził najlepszy w szeregach gospodarzy Hubert Kruszczyński zmniejszając dystans do zaledwie 2 pkt (65:67). Niestety w kolejnej akcji nie potrafiliśmy zebrać piłki pod własną tablicą, a ponowiony atak celnym rzutem zza linii 6,75 m zakończył wychowanek Górnika, Marcin Salamonik, który tym razem był po przeciwnej stronie barykady. Ten sam zawodnik trafił też na 10 sek. przed końcową syreną decydujące rzuty wolne, wyprowadzając swój zespół na 4-punktowe prowadzenie. Nieco wcześniej miała miejsce kontrowersyjna sytuacje. Na niecałe pół minuty przed zakończeniem starcia, przy stanie 67:70 podczas walki o zbiórkę pod koszem Górnika, sędziowie w spornej sytuacji przyznali piłkę gościom. To była szalenie ważna decyzja panów z gwizdkiem…

Górnik Trans.eu Wałbrzych – Księżak Syntex Łowicz 68:72 (10:19, 22:17, 19:18, 17:18)

Górnik Trans.eu: Kruszczyński 20, Niedźwiedzki 18, Der 7, Glapiński 7, Ratajczak 7, Wróbel 6, Durski 3, Spała 0, Krzywdziński 0.

Fot. (ben)

25 listopada 2018

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

cheap prom dresses, cartier love bracelet replica uk, Christian Louboutin Replica, christian louboutin replica, hermes bracelet replica, cartier love bracelet replica cartier love bracelet replica